NAUCZYCIEL
Nic nie wskazywało na to, że jej brat okaże się lepszym nauczycielem niż ona. Zwłaszcza że nigdy nie planował pracy w szkole. I nigdy znaczy nigdy. Bo był jednym z tych, co to nauczyciele określają eufemistycznie: zdolny, ale leniwy. Powiedzmy sobie szczerze. Był leniwy do granic możliwości. Jak coś pisał, to ledwo tym długopisem dotykał papieru. Jak miał coś przygotować, to wynajdywał tak fantazyjne wymówki, że widziało się tego psa pożerającego zeszyt oczami wyobraźni albo tą umierającą na łóżku w domu babcię. Zanim otworzył na lekcji podręcznik, to albo mu kilka razy spadł, albo strony nie było. Jakoś potem zdawał, zaliczał. Chyba stąd to mówienie, że niby zdolny. W starszych klasach widać było, że na siłę chcą go już przepchnąć, żeby tę szkołę wreszcie skończył. Bo tutaj żadne wsparcie nie było skuteczne. Nawet to najbardziej pedagogiczne, dyplomatyczne, merytoryczne i politycznie poprawne. Dlatego również młodsza siostra odetchnęła, kiedy jej słynny brat opuścił progi szkoły. Ni